Forum Złamane Serca Strona Główna
Zaloguj

Co tak naprawdę czuję?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Złamane Serca Strona Główna -> Miłość w tarapatach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
bezimienna1990
Gość






PostWysłany: Sob 13:13, 26 Lut 2011    Temat postu: Co tak naprawdę czuję?

Witam,

mam na imię Alicja i mam 21 lat. Paweł był moim pierwszym mężczyzną. Pierwszą prawdziwą miłością. Pierwszym prawdziwym przyjacielem. Pierwszym partnerem w łóżku. Przyjaźniliśmy się 3 lata, po czym zapragnęliśmy związać się na stałe. Oficjalnie, jestem z nim w związku 1.5 roku. Jeszcze do niedawna był całym moim światem. Nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Kochałam go już 4 lata temu, mimo iż przez okres 3 pierwszych lat traktowałam jak przyjaciela. Starałam się budować nasz związek, sprawiać, by mój chłopak był szczęśliwy, doceniony, by miał wszystko, czego tylko pragnął. Dużo miłości, czułości, zrozumienia i aprobaty dla tego, co robi. Jestem bardzo wrażliwą osobą, straciłam ojca, będąc jeszcze w gimnazjum, w okresie dojrzewania, kiedy to człowiek oswaja się z własnymi uczuciami, z własną duszą. Pragnęłam, podświadomie, znaleźć ojca w Pawle. Niestety, wydaje mi się, że cały czas tylko ja dbałam o nasz związek. Paweł jest nietypowym człowiekiem. Nie ma w nim ani krzty romantyzmu, jest praktyczny, ale niezwykle wiarygodny w tym, co robi. Wiem, że mnie kocha i zrobiłby dla mnie wszystko. 4 lata temu chciałam zacząć z nim wspólne życie, ale on nie chciał angażować się w związek. Zanim ja pojawiłam się w jego życiu, nie miał żadnej dziewczyny, z nikim się nie spotykał. Bał się tego, był pewien, że związki to tylko tymczasowa zabawa, która kończy się cierpieniem. Kończy się, gdy mija zauroczenie. Pozostawia niesmak, nienawiść wśród partnerów. Nazywał związki "lipą". Nie chciał mnie zranić, sądził, że jesteśmy niedojrzali. Musiało minąć wiele czasu zanim zaufał mi, dostrzegł we mnie potencjalną partnerkę, osobę, której mógłby zaufać, powierzyć swoje uczucia. Byliśmy razem cudowny rok. Rok, gdyż od wakacji zaczęło się między nami psuć. Nie czułam już tej samej euforii, co wcześniej. Nie pragnęłam tak bardzo spotkań, nie zależało mi tak, jak jeszcze kilka miesięcy wcześniej. Nasz związek polegał na izolacji. Nigdzie nie wychodziliśmy, no...może od czasu do czasu, co kilka miesięcy do kina, na bilard. Nie wychodziliśmy nigdzie ze znajomymi, na imprezy. Wystarczało nam własne towarzystwo, nasze imprezy we dwoje. Paweł odizolował się od wszystkich znajomych. Zawsze taki był: indywidualista, odludek, tajemnicza osobowość o wielkich pokładach uczucia, o wielkim sercu, które dopiero ja w nim odkryłam. Każde nasze spotkanie wyglądało tak samo. Nie mieliśmy znajomych. Tylko siebie. Paweł ma złe stosunki z rodzicami, nigdy nie zaprosił mnie do domu w ich obecności. Przez ten cały czas nie było mi dane ich poznać bliżej. Kończyło się na "dzień dobry" i "do widzenia" - musieliśmy wychodzić, Paweł nie chciał, abym była w jego domu w ich obecności. Przesiadywał u mnie mnóstwo czasu, poznał moją rodzinę, zaprzyjaźnił z moją mamą. Traktował mój dom jak swój własny. Czuł tutaj spokój, którego mu brakowało w domu. Nasze spotkania odbywały się prawie zawsze u mnie: oglądanie jego ulubionych seriali, granie na playstation (jego ulubiona rozrywka, kupiłam konsolę ze względu na niego, bo przecież mnie to wcale nie kręciło na początku, potem "trochę bardziej"). W 99% przypadków gotowałam mu obiad, aby mu smakowało. Ubierałam się modnie, dbałam o siebie, aby mu się podobać. Robiłam wszystko, by był szczęśliwy. Rok temu rozpoczął tryb nauki, programował, aby znaleźć pracę, wykonywać zlecenia w internecie. Prawie na każdym naszym spotkaniu się uczył. Nie wyjechaliśmy nigdzie na wakacje. Poświęcał mi mało czasu, nie dbał o moje potrzeby, nie było romantyzmu. Seks - uważał, że to jest mi potrzebne i tylko to mnie zadowoli. Owszem, nasz seks również był wyjątkowy. Ale brakowało mi innego rodzaju czułości. Wysłuchania moich potrzeb i zrozumienia ich. Niespodzianek. Przełamania rutyny. Czułam, że w naszym związku jest tylko Paweł, ja biegająca wokół niego, dbająca o jego potrzeby - JA - dopełnienie Pawła.

Miesiąc temu zdecydowałam się spotkać z Tomkiem. Chłopakiem, który mi się podobał od kilku miesięcy. Podobał, to chyba nie grzech. Nie pomyślałam nigdy, że Tomek, będąc w związku, zainteresuje się mną. Nie zwracał nam nie uwagi, ja byłam i jestem w związku - niczego więc nie oczekiwałam. Miło było marzyć sobie przez ostatnie miesiące o Tomku. Nagle Tomek zainteresował się mną, spotkaliśmy się i zaiskrzyło. Okazało się, że myślał o mnie tak długo, jak ja o nim. Tomek - romantyczny, zdawało mi się, że mnie rozumie, rozumie mnie i moje potrzeby. Zakochał się we mnie. Tak szalenie, na zabój. Spotykaliśmy się miesiąc. Początkowo mówiłam Pawłowi, że spotykam się z Tomkiem, że rozmawiamy i pocałowaliśmy się. Paweł stwierdził, że to dobrze, że mam prawo się zabawić, to tylko wzmocni nasz związek. Mogę się przespać z Tomkiem, w końcu nigdy nie miałam żadnego innego partnera seksualnego niż Paweł. Mój chłopak potraktował moje spotkania z Tomkiem jako trening, który ma wzmocnić nasz związek. Był tylko jeden warunek - nie mogę zakochać się w Tomku. Niestety, zakochałam się. Pragnęłam czułości Tomka, jego romantyzmu. Czułam, że o mnie dba, że jestem przy nim kimś wyjątkowym. Sprawił, że znów poczułam się atrakcyjna. Że znów poczułam stan zakochania. Dalej spotykaliśmy się po kryjomu. Do tego tygodnia. Nie spaliśmy nigdy razem. Tomek powiedział wczoraj o wszystkim swojej dziewczynie, z którą był 5 miesięcy, i zerwał z nią. Ja powiedziałam Pawłowi, że moje uczucie gaśnie, że zakochałam się w kimś innym. Zmieniałam co chwilę zdanie, dawałam mu nadzieję, po czym ją odbierałam. Pytał: "chcesz, abyśmy jeszcze odbudowali to, co zniszczyłaś?". Odpowiadałam, że tak, że pragnę tego, po czym przychodziła mi do głowy myśl, że znowu wrócę na "stare śmieci", że znów każdy dzień będzie taki sam i że nie mogę zrezygnować z Tomka. I tak kilkukrotnie. Paweł mnie od wczoraj znienawidził. Nazwał kurwą. Należało mi się... Tylko, że ja nadal nie wiem, co mam zrobić, czy kocham Pawła. Może to tylko sentyment do związku pozostał? Przyzwyczajenie? Co z Tomkiem? Nie wiem, czy warto ryzykować. Jeśli to zauroczenie za moment mi minie i będę żałować odejścia od Pawła... Nie wiem, co robić. Mam kompletny mętlik w głowie. Może ktoś z Was przeżył kiedyś coś podobnego? Tracę już zmysły. Wiem, że zniszczyłam swój związek, ale czy nie jest tak, że kobieta decyduje się na romans, gdy w jej związku brakuje już powietrza? Gdy czegoś zaczyna brakować? Gdy czuje się nieszczęśliwa? Co robić, czy rzucić się w żar zakochania z Tomkiem, dać nam szansę? Czy pozostać z Pawłem, bo tak bezpieczniej, będzie mniej bolało, nie będę go już krzywdzić? Boję się zmian, nie wiem, czy kocham Pawła.

Proszę, pomóżcie mi. Potrzebuję Waszych opinii. Zdecydowałam się napisać na tym forum, bo być może wątek ten pomoże w przyszłości innym kobietom zrozumieć, co czują naprawdę.

Pozdrawiam Was i...nie życzę nikogo sytuacji, w których człowiek bywa rozdarty i wolałby umrzeć niż zranić kogokolwiek.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Złamane Serca Strona Główna -> Miłość w tarapatach Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Programy
Regulamin